Brakuje wsparcia w ekspansji dla firm o ugruntowanej pozycji. "Za każdym razem zaczynamy od nowa"

- - Na poziomie rządowym nie ma zrozumienia, że wspieranie ekspansji polskiego biznesu długofalowo przynosi wymierne efekty dla gospodarki krajowej - uważa Jakub Nowak, prezes JNT Group.
- Jak dodaj, w procedurach związanych z przyznawaniem funduszy przeznaczonych na ekspansję zagraniczną nie istnieje żaden przyspieszony program dla firm, które mają już wyrobioną renomę na rynku polskim, wiedzą, jak działać na rynkach zagranicznych i posiadają płynność finansową.
- Już niedługo na stronach WNP i WNP Economic Trends publikacja raportu poświęconego ekspansji zagranicznej i roli polskiej dyplomacji: "Nowy eksport, nowa dyplomacja - dokąd zmierzają polskie firmy".
Jak ocenia pan zaangażowanie polskich organizacji wspierających biznes w realną pomoc dla rodzimych przedsiębiorców? W pana ostatnich wypowiedziach na Europejskim Kongresie Gospodarczym dominował sceptycyzm.
- Temat zwiększania zaangażowania polskich organizacji biznesowych na rzecz przedsiębiorców pojawił się na tegorocznym Europejskim Kongresie Gospodarczym, podobnie jak w zeszłym roku.
W tym roku zorganizowałem spotkanie z przedstawicielami PAIH-u, KUKE, BGK i PFR, podczas którego mieliśmy omówić, jaki jest status programów pomocowych dla biznesu. Generalnie wniosek jest taki, że te programy działają, ale nie są w pełni skoordynowane między tymi instytucjami.
Kolejną trudnością jest to, że nie istnieje żaden przyspieszony program czy krótsza ścieżka dla firm, które mają już wyrobioną renomę, tzn. dla przedsiębiorstw, które sprawdziły się na rynku polskim, wiedzą, jak działać na rynkach zagranicznych i posiadają płynność finansową. Za każdym razem, kiedy nasza firma chce wsparcia dla rozpoczęcia kolejnej inwestycji – zaczynamy od nowa: organizacje wspierające biznes za każdym razem wymagają od nas tłumaczenia się od podstaw z naszej działalności. W konsekwencji, często ze względu na przedłużające się formalne procedury konkursowe - temat staje się już nieaktualny przed ich zakończeniem. W konsekwencji ogranicza to możliwość ekspansji zagranicznej polskiego biznesu.
Warto zaznaczyć, że z naszej perspektywy inwestycja kosztująca w przedziale od 2 do 5 mln euro nie stanowi dużego obciążenia, biorąc pod uwagę, że działamy w skali ok. 100 mln euro, nawet jeśli dane przedsięwzięcie całkowicie upadnie.
Czy wynika to z tego, że nie istnieje jedna instytucja koordynacyjna przeznaczona do wsparcia biznesu w ekspansji zagranicznej?
- Myślę, że nie. Najważniejsze jest stworzenie strategii wspierającej jak największy eksport z kraju na rynki zagraniczne, tak jak to miało miejsce w Niemczech 30 lat temu. U naszego zachodniego sąsiada rozwijała się prężnie branża motoryzacyjna, ponieważ fabryki były przenoszone do Polski, gdzie była tania siła robocza, a cały obszar technologiczny pozostawał w kraju, tym samym zyski pozostawały w Niemczech.
Inwestycja zagraniczna stanowi szansę nie tylko dla firmy, która internacjonalizuje swój biznes, ale również dla całego sektoraW przypadku naszej firmy inwestycja w spółkę w Rumunii stanowi szansę również dla polskich producentów butelek, opakowań czy rozwiązań marketingowych, którzy poszli za naszą inwestycją w tym kraju. Nasze przedsięwzięcie na rynku rumuńskim zostało również sfinansowane przez polski bank. Te działania napędzają krajową gospodarkę.
Niestety w Polsce często nie ma takiej świadomości. My jako przedsiębiorcy działamy w innym cyklu koniunkturalnym, biorąc pod uwagę zaangażowanie. Firmy zachodnie inwestowały na dużą skalę 30 lat temu. Z kolei nasi przedsiębiorcy często wygrywali na rynku krajowym z wielkimi międzynarodowymi koncernami. Ten potencjał trzeba wykorzystać.
Działania wspierające biznes na poziomie rządowym nie wychodzą poza cykl rządowyJednak na poziomie rządowym nie ma takiego zrozumienia, że wspieranie ekspansji polskiego biznesu długofalowo przynosi wymierne efekty dla gospodarki krajowej. Na poziomie władz centralnych nadal projekty toczą się zgodnie z regułami kadencyjności, która wyznacza horyzont działań.
Jak wygląda internalizacja państwa biznesu w kontekście inwestycji w Rumunii, która jest krajem unijnym, ale nadal nie do końca okrzepłym w strukturach Wspólnoty?
- Prowadzimy działania długofalowe. To prawda, Rumunia, chociaż jest krajem szybko rozwijającym się gospodarczo, nadal prezentuje pewne odmienne standardy. Żeby dobrze funkcjonować na tym rynku, trzeba zapoznać się nie tylko z odmiennymi przepisami, ale również inną niż w Polsce kulturą biznesową.
Jakie są dalsze plany ekspansji zagranicznej państwa firmy? Pozostanie na unijnych rynkach czy poszukiwanie szans poza Wspólnotą?
- Biorąc pod uwagę typowy eksport, to chcemy być obecni w co najmniej 30 krajach w perspektywie 3 do 5 lat, a nasz cel to jest 50 nowych rynków. Inwestycyjnie jesteśmy dzisiaj w Rumunii, gdzie prowadzimy taką samą działalność jak w Polsce. Obecnie pracujemy nad kolejnym międzynarodowym projektem, który może uda się skończyć w tym roku i będziemy prowadzić biznes jak w Polsce, posiadając tam spółkę. Na razie mogę tylko powiedzieć, że będzie to duży kraj Unii Europejskiej.
wnp.pl